19 sierpnia wojska ukraińskie przybyły do Zamościa drogą kolejową. W tym samym czasie pod miasto podeszły już bolszewickie oddziały zwiadowcze, a niektóre z nich zapuszczały się nawet do samego centrum Zamościa[2].
Przygotowania
Polskie dowództwo powierzyło zadanie obrony miasta jednostce ukraińskiej ze względu na to, że niemal wszystkie polskie siły były wówczas zaangażowane w boje pod Warszawą i pod Lwowem. Jednak dywizja wykrwawiona i zmęczona toczonymi od dwóch miesięcy ciężkimi walkami odwrotowymi mogła sama nie sprostać temu zadaniu, dlatego w przededniu bitwy na pomoc Bezruczce wysłano 31 Pułk Strzelców Kaniowskich pod dowództwem kapitana Mikołaja Bołtucia.
W dniach 25–28 sierpnia przeprowadzono prace fortyfikacyjne, do których zaangażowano około 3,5 tysiąca mieszkańców Zamościa[3]. Ukraińscy saperzy rozłożyli na przedpolach miasta setki min oraz stworzyli kilkuwarstwową sieć zasieków, której długość w niektórych miejscach sięgała 18 kilometrów[3].
Bitwa
Do obrony wykorzystano stare zabudowania Twierdzy Zamość, które okazały się szczególnie pomocne. Przez małe otwory strzelnicze prowadzono celny ogień z karabinów maszynowych, podczas gdy ich strzelcy byli niemal całkowicie osłonięci przed kulami przeciwnika.
Zmasowane ataki bolszewików trwały od 29 do 31 sierpnia i były powtarzane w dzień oraz w nocy. Miasto znalazło się w całkowitym okrążeniu, a oddziały walczące do 28 sierpnia w okolicznych wsiach zostały zmuszone do wycofania się do Zamościa. Bolszewikom nie udało się jednak dokonać żadnego większego wyłomu w pierścieniu obrony miasta. Sowiecką piechotę i kawalerię powstrzymały pola minowe oraz opór na murach miejskich.
31 sierpnia do Zamościa dotarły przybywające na odsiecz wojska generała Stanisława Hallera ze Lwowa. Oznaczało to zwycięski koniec obrony oblężonego miasta.
Następstwa
Obrona Zamościa miała duże znaczenie dla sukcesu wojsk polskich w lecie 1920 na południowym odcinku frontu. Dzięki temu, że obrońcy na trzy dni związali walką duże siły bolszewickie, udało się wziąć Armię Konną Budionnego w kleszcze przez siły generała Hallera nadciągające z południa i wojska generała Sikorskiego idące od północy, co ostatecznie doprowadziło do rozgromienia Konarmii w bitwie pod Komarowem[2].
Po zakończeniu walki żołnierze ukraińscy oraz polscy mieszkańcy Zamościa dokonali tak zwanego pogromu zamojskiego. Zdewastowano liczne żydowskie sklepy oraz zlinczowano miejscowych Żydów w odwecie za współpracę niektórych przedstawicieli społeczności żydowskiej z bolszewikami[4].
Pułkownik Marko Bezruczko ze swoją 6 Dywizją Strzelców Siczowych walczył do listopada 1920 roku. Po podpisaniu traktatu ryskiego przez rząd polski i bolszewicki był internowany, a później zamieszkał w Warszawie, gdzie udzielał się dla społeczności ukraińskiej do swojej śmierci w 1944 roku. Został pochowany na cmentarzu prawosławnym na Woli.
Pamięć
W 2016 roku na grobie Bezruczki złożył kwiaty polski minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, podkreślając zasługi ukraińskiego oficera dla obrony polskiej niepodległości[5]. W Zamościu obrońców miasta upamiętnia tablica na Arsenale z napisem[2]:
W hołdzie obrońcom Zamościa przed bolszewicką nawałą 28–31 VIII 1920 r. Żołnierzom 6 Dywizji Strzelców Armii Ukraińskiej Republiki Ludowej płk. Marka Bezruczki oraz żołnierzom polskim 31 Pułku Strzelców Kaniowskich kpt. Mikołaja Bołtucia i innych jednostek Wojska Polskiego.
Obrona Zamościa w publicystce i polityce historycznej jest często przywoływana jako przykład polsko-ukraińskiego braterstwa broni przeciwko wspólnemu wrogowi, czyli Rosji.