Film, eksponując jeden z dwu głównych wątków powieści, opowiada o trudnych początkach walki z rasizmem na Głębokim Południu: adwokat z niewielkiego miasteczka zostaje obrońcą czarnoskórego mężczyzny, który został niesłusznie oskarżony o gwałt na białej kobiecie.
Konrad Eberhardt na łamach „Filmu” dał negatywną recenzję, zauważając, że reżyser „pragnie być ostentacyjnie niemodnym” i świadomie ustawia film jako „staroświecki”. Jednocześnie, według niego, kłóciło się to z próbą bycia społecznym kinem. Zarzucił także zbanalizowanie tematyki rasizmu wobec Afroamerykanów, z którą lepiej poradziły sobie filmy Czarne i białe oraz Zimny świat. Określił postać Toma jako bierną ofiarę, która czeka na „dobrego białego” i tego typu postać lepiej wybrzmiewała w twórczości Williama Faulknera i filmie Dziewczyna z wyspy, oraz służy jako pionek do pokazania jaki jest szlachetny Atticus Finch[1].