Bombardowanie dworca kolejowego w Kole – przeprowadzony 2 września 1939 roku nalot Luftwaffe na dworzec kolejowy w Kole oraz znajdujący się na nim specjalny pociąg ewakuacyjny z Krotoszyna, w wyniku którego zginęło od 100 do 300 osób.
Pociąg ewakuacyjny
Pociąg był jednym z pociągów przygotowanych do ewakuowania z terenów przygranicznych instytucji państwowych i ich personelu w czasie kampanii wrześniowej. Wycofanie dotyczyło urzędników objętych powszechnym obowiązkiem służbowym, pracowników kolei i poczty oraz policjantów i wojskowych wraz z ich rodzinami. Razem z nimi wywożono również akta urzędowe, pieniądze oraz mienie państwowe[1][2].
Pociąg ewakuacyjny stał na dworcu kolejowym w Krotoszynie od godzin porannych 1 września 1939 roku[2]. Do godzin popołudniowych urzędy z powiatu krotoszyńskiego zwoziły na dworzec dokumenty i pieniądze, które następnie ładowano do pociągów. Ewakuowane osoby z Krotoszyna i okolic, wraz z rodzinami, zajmowały natomiast miejsca w odkrytych wagonach towarowych[2], planowano rozmieścić je w województwie lwowskim[2].
Pociąg wyruszył z Krotoszyna w godzinach popołudniowych. Następnie poruszał się trasą przez Koźmin Wielkopolski, Jarocin, Wrześnię i Konin. We Wrześni pociąg przetrwał bombardowanie miasta, opuściło go wówczas kilku pasażerów[3]. Wskutek zatorów i korków na trasach kolejowych pociąg dotarł do Koła 2 września, gdzie zatrzymał się na bocznicy przed kolskim dworcem kolejowym[3].
Nalot
Około godziny 15:00[3] lub 16:00[4][5] nad miasto nadleciały samoloty Luftwaffe. Według relacji świadków cywile byli przekonani, że były to samoloty lotnictwa polskiego i pozdrawiali je[4]. Niemieckie załogi zrzuciły bomby na dworzec kolejowy, a następnie zawróciły i zbombardowały stojący na bocznicy pociąg[6]. W wyniku nalotu zniszczeniu uległ tender oraz pierwsze wagony składu. Gdy pasażerowie zaczęli opuszczać wagony i uciekać do odległego około 200 metrów lasu, samoloty obniżyły lot oraz rozpoczęły ostrzał uciekających z broni pokładowej[4]. W wyniku bombardowania zapadł się dach budynku dworca, zginęło ponad 100 osób, kilkaset osób zostało też rannych[4][7].
Pierwszym lekarzem, który przybył na miejsce zdarzenia, był Żyd, dr. Pfeffer. W akcji ratunkowej brała udział młodzież oraz mieszkańcy miasta, którzy prywatnymi wozami, wózkami i dorożkami przewozili rannych oraz ciała do kolskiego szpitala[4]. Gdy w szpitalu w Kole zabrakło miejsc, ranni byli również przewożeni do szpitala w Koninie[8][9].
W wyniku bombardowania część mieszkańców opuściła miasto[10]. Naloty na Koło powtarzały się również w dniach następnych, w wyniku bombardowań zawaliło się kilka domów[4]. W okolicach Koła powtarzały się również ataki na uchodźców – 5 września dokonano nalotu na grupę ewakuujących się osób w miejscowości Chojny, w nalocie zginęło wówczas około 60 osób. 6 września w miejscowości Lipie Góry zbombardowano pociąg, w wyniku ataku zginęło 61 osób[11].
Na zbiorowej mogile w Kole napis informuje o 250 ofiarach. Według Bogusława Polaka w nalocie zginęło 300 osób, monografia Krotoszyna wskazuje na 200 osób, Edward Serwański liczył straty na ponad 100 zabitych oraz 250 rannych[14].
Według dokumentów parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Kole na cmentarzu pochowanych zostało 100 ofiar nalotu, starszy posterunkowy Antoni Gąsiorkiewicz – policjant odpowiedzialny za pochowanie ciał zabitych – wskazywał w przekazanych w 1959 roku Miejskiej Radzie Narodowej w Kole dokumentach liczbę 111 ofiar[13]. Znane są dane 105 ofiar będących pasażerami pociągu oraz 12 ofiar z Koła i okolic[13]. Większość z nich (67) pochodziła z gminy Krotoszyn, 22 osoby z miasta Zduny, 7 osób z Koźmina, 5 z Kobylina oraz 4 z Sulmierzyc[14]. Zginęły także osoby z Leszna oraz Jarocina[15] oraz pojedynczy mieszkańcy Kalisza, Poznania i Wrześni[9].
Komendant powiatowy Policji Państwowej Wacław Kwiatkowski zlecił st. post. Antoniemu Gąsiorkiewiczowi zwołanie drużyny roboczej, przewiezienie zwłok na cmentarz i pochowanie ciał w zbiorowej mogile[10]. Według notatek Gąsiorkiewicza pochowano wówczas 111 osób – 10 żołnierzy, 3 leśników, 62 dorosłych cywilów, 35 dzieci i młodzieży w wieku szkolnym oraz 1 kolejarza i 1 osobę, której identyfikacja nie była możliwa. Przedmioty osobiste i dokumenty ofiar zostały przekazane urzędnikom miejskim w zapieczętowanej paczce[16]. W pochowaniu ofiar pomagali również rolnicy z Gozdowa[9][16]. Pochówek na miejscu wskazanym przez ks. Józefa Mężnickiego odbył się z udziałem księdza z parafii pw. Krzyża Świętego, ale bez udziału bliskich ofiar[9][16].
W oddzielnych grobach pochowano także dziewczynkę z rodziny jednego z kolejarzy, żonę policjanta z Krotoszyna – Władysławę Michalczyk oraz kpr. Władysława Gawrońskiego z 3 Pułku Lotniczego i żołnierza Emila Skweresa vel Skeresa[9]. Na cmentarzu wojennym w Kole spoczywają również Izydor Syrej i Piotr Bezpałko – strzelcy z 60 Pułku Piechoty, a także około 30 osób, które zginęły w bombardowaniu na szosie[9].
Jedną z ofiar nalotu był także Juliusz Kaus – internowany Niemiec, przebywający w momencie ataku w dozorowanym transporcie policyjnym[9].
Upamiętnienie
Pierwszy pomnik na zbiorowej mogile ofiar odsłonięto na przełomie lat 50. i 60. XX wieku[17].
2 września 2010 roku przy dworcu kolejowym w Krotoszynie odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą ofiarom nalotu[18].
Na ścianie dworca kolejowego w Kole znajduje się również tablica pamiątkowa upamiętniająca ofiary nalotu[19].
Antoni ArturA.A.KorsakAntoni ArturA.A., Krotoszyński pociąg śmierci 1939, Krotoszyn: Towarzystwo Miłośników i Badaczy Ziemi Krotoszyńskiej, 2020, ISBN 978-83-954598-0-1.
AleksanderA.SitnikAleksanderA., Klasztor oo. Bernardynów w Kole nad Wartą w okresie okupacji hitlerowskiej, w świetle kroniki klasztornej, „Rocznik Kolski”, 2, Koło: Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna w Kole, 2009, ISSN1898-1607.
KrzysztofK.WitkowskiKrzysztofK. (red.), Z dziejów Żydów kolskich – w 70. rocznicę Zagłady w obozie zagłady Kulmhof, Koło: Urząd Miejski w Kole, 2012, ISBN 978-83-62485-66-6.