Film, według opinii krytyki, wyznaczył nowe granice języka kina, stając się dziełem-inspiracją dla wielu reżyserów, m.in. Gusa Van Santa[1]. Ponad siedmiogodzinna, czarno-biała epopeja siłę swego oddziaływania zawdzięcza przede wszystkim długim, hipnotycznym ujęciom (film składa się z zaledwie 39 scen[2]) oraz cyklicznej strukturze wyznaczanej powracającym motywem tańca – tytułowego szatańskiego tanga[3].
Niewielka, odległa od miasta wioska na Wielkiej Nizinie Węgierskiej, schyłek ery komunistycznej. Mieszkańcy wioski – pracownicy podupadłej spółdzielni rolniczej – tkwią w marazmie, bez perspektyw na lepsze życie. Ich bieda materialna towarzyszy pustce duchowej i degradacji moralnej. Jednak bohaterowie filmu czekają na jakiś znak, na nadejście Wybawiciela, który pozwoli im rozpocząć nowe życie[5].
Głosy krytyków
O filmie Tarra pisano:
Koronne przedsięwzięcie wielkiego indywidualisty końca wieku, tworzącego hipnotyczne, alegoryczne filmy bez skrótów narracyjnych (...). W tej wizji dantejskiego labiryntu piekła na ziemi, z ludźmi wirującymi w zamkniętej pętli czasu w kręgu złudnych nadziei, Irimiás jest wodzirejem krainy bez Boga, gdzie nie ma już dzwonnic. Tarr wyraźnie unika dopowiedzeń – może z wyjątkiem jednej sceny, gdy zdjęty chwilowym lękiem złoczyńca pada na kolana przed zrujnowanym kościołem, miejscem śmierci Estike – lecz metafizyczny wymiar jego dzieła jest oczywisty, a Irimiása uznać można za jedną z najlepszych współczesnych personifikacji szatana.
W „Szatańskim tangu” Krasznahorkai jak nikt inny pokazał zupełną degrengoladę społeczeństwa zmulonego nudą i beznadzieją prowincji, smutkiem komunizmu i klęską „gospodarki niedoboru”, nędzą zapomnianej przez Boga i Pierwszego Sekretarza wsi gdzieś w odmętach puszty. Świata, o którym pamięta jedynie właśnie Szatan, bo to jego królestwo. Świata, w którym, zapijając się palinką, ludzie balansują pomiędzy rozpaczą a nadzieją na ucieczkę z tego najniższego piekielnego kręgu, czekając na obiecanego Mesjasza, który zamiast wyprowadzić ich z domu niewoli, okazuje się być zwykłym hochsztaplerem. (...)
Z „Szatańskiego tanga” Béla Tarr, niebywały zupełnie reżyser, podobnie jak Krasznahorkai w literaturze, całkowicie osobny na tle światowej kinematografii, trudno porównywalny z jakimkolwiek innym artystą, zrobił filmowe arcydzieło pod tym samym tytułem.
W plebiscycie krytyków filmowych, zorganizowanym w 2012 r. przez czasopismo Brytyjskiego Instytutu Filmowego „Sight & Sound”, Szatańskie tango na 250 ocenianych filmów zajęło 36 miejsce[7].