Ludzie ery atomowej – powieść Romana Gajdy ukończona w 1948 r., lecz wydana po raz pierwszy dopiero w 1957 r. Książka opublikowana nakładem Iskier jest jedną z nielicznych książek fantastycznonaukowych wydanych w Polsce w latach 50.[1]
Fabuła
Inżynier Jerzy Relski w czasie wyprawy na Antarktydę w połowie XX w. wpada do szczeliny w lodzie i zamarza. Po stu latach zostaje odnaleziony, a postęp w medycynie sprawia, że zostaje reanimowany. Relski wkrótce może odkrywać wspaniały świat XXI wieku z jego udogodnieniami technicznymi i idealnym ustrojem społecznym. W drugiej części powieści okazuje się, że jednak nie wszystko w świecie przyszłości jest takie wspaniałe, jak się wydawało na pierwszy rzut oka. Postęp w nowej dziedzinie wiedzy – elektrobiochemii stosowanej – sprawił, że możliwe stało się sztuczne hodowanie ludzi. Istoty te jednak różnią się od osób urodzonych naturalnie – na skutek nieznacznej różnicy w budowie białek zapadają na dziwną chorobę. Uznając swe życie za nieudane, żądają zaniechania dalszej produkcji nowych ludzi. Na tle tym w końcu wybucha wojna, która zagraża nawet życiu na Ziemi. Ostatecznie Światowa Federacja i Najwyższa Rada Geniuszy przywracają porządek, a doktor Zibellus wynajduje szczepionkę, która przywraca radość życia sztucznie urodzonym[2].
Autor używa tu wielu neologizmów, opisując świat przyszłości, jak: astropilot, atomolog, psychochirurg, telefonowizogram, korkon, energon, pirogrom, ultraton, torpedon, torpedostratus, radiotelerix[3].
Odbiór
Antoni Smuszkiewicz ocenia, że gdyby powieść ukazała się w roku ukończenia przez autora (rok po Schronie na Placu Zamkowym Ziemięckiego, a 3 lata przed Astronautami Lema), miałaby szansę zainaugurować nowy etap w rozwoju polskiej fantastyki naukowej[4], mimo że konstrukcja fabuły nie różni się specjalnie od schematów podobnych powieści katastroficznych dwudziestolecia międzywojennego (znajduje tu analogie do Czandu Stefana Barszczewskiego, Końca świata Tadeusza Konczyńskiego, Miasta światłości Mieczysława Smolarskiego i Huraganu ze Wschodu Wacława Niezabitowskiego). Krytyk ocenia, że powieść jest „hymnem pochwalnym na cześć nauki” i przykładem „powieści pogranicznej” łączącej stare z nowym. Niestety wydanie 9 lat po ukończeniu sprawiło, że w porównaniu z utworami Lema była anachroniczna[5] i nie wywarła wpływu na polską powojenną s-f[6].
Andrzej Niewiadowski pisze, że autor zrezygnował z wydania powieści w latach 40. postawiony przed koniecznością jej przeredagowania zgodnie z nakazami socrealizmu[7].
Niewiadowski i Smuszkiewicz doceniają, że powieść w latach 50. miała kilka recenzji prasowych, co nie było zbyt częste w owym czasie, niemniej wszystkie te recenzje były negatywne. Badacze przytaczają argumenty ówczesnych krytyków: autorowi zarzucano „powierzchowność problematyki” i niedociągnięcia stylistyczno-konstrukcyjne[6].
Przypisy
- ↑ Smuszkiewicz 1982 ↓, s. 219.
- ↑ Smuszkiewicz 1982 ↓, s. 221-222.
- ↑ Ryszard Handke: Językowe sposoby kreowania składników fantastycznych. W: Spór o SF. Ryszard Handke, Lech Jęczymyk, Barbara Okólska (red.). Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 1989, s. 235-236, seria: „SF” Wydawnictwa Poznańskiego. ISBN 83-210-0815-1.
- ↑ Smuszkiewicz 1982 ↓, s. 219-220.
- ↑ Smuszkiewicz 1982 ↓, s. 222-223.
- ↑ a b Niewiadowski i Smuszkiewicz 1990 ↓, s. 68.
- ↑ Niewiadowski 1992 ↓, s. 51.
Bibliografia