Lieberman, jako wciąż urzędujący Senator, pozostaje członkiem Partii Demokratycznej. Jednakże jego stosunki z kierownictwem partii (sam jest notabene jednym z czołowych jej działaczy) może psuć fakt, iż wielu jego kolegów, którzy popierali go w prawyborach, teraz poparli oficjalnego kandydata partii na senatora, Neda Lamonta. Przecież to właśnie Lamont został wybrany, nieznaczną wprawdzie większością, przez demokratów w Connecticut.
Lieberman, mimo kandydowania jako niezależny, pozostaje zarejestrowanym członkiem partii i klubu w Senacie oraz deklaruje, iż, jeżeli wygra, dalej nim pozostanie. Jego sytuacja jest w pewnym sensie podobna do kampanii prezydenckiejGeorge’a Wallace’a w roku 1968. Wallace pozostał członkiem Partii Demokratycznej, ale na potrzeby swej kampanii stworzył Amerykańską Partię Niezależnych, która w praktyce składała się z jego komitetów wyborczych i przestała istnieć zaraz po wyborach. Potem był jeszcze trzykrotnie wybierany na gubernatoraAlabamy jako nominat demokratów.
Różnica jednak między jego przypadkiem a kampanią Liebermana polega na tym, iż Wallace w 1968 nie ubiegał się o nominację prezydencką partii, a Lieberman o senatorską owszem, ale przegrał. I choć ma dalej szanse na zwycięstwo jako kandydat niezależny, to jednak, w wypadku wygranej, jego sytuacja, wobec przeciwstawienia się aparatowi, może być bardzo trudna.