Bitwa pod Dąbkami miała miejsce w 1431 roku, stoczyły ją wojska polskie i krzyżackie. Stoczona w czasie próby krzyżackiego najazdu na Kujawy.
Dąbki 1431
Bitwa pod Dąbkami jest słabo znanym epizodem wojen polsko-krzyżackich, głównie ze względu na niewielką skalę walk. Brało w niej udział kilkuset ludzi. Po stronie polskiej nie walczyło rycerstwo, lecz chłopi.
Polacy do obrony ziemi dobrzyńskiej, Kujaw czy Krajny nie pozostawili żadnych większych sił. Obronę tej ostatniej naprędce zaczęli organizować rycerze wielkopolscy Jan Jarogniewski herbu Orla, Dobrogost z Kolna herbu Nałęcz, Bartosz III Wezemborg (Wezenborg) herbu Nałęcz. W krótkim czasie zdołali oni zebrać znaczny oddział uzbrojonych chłopów i ruszyli w pościg za napastnikami. Całym zgrupowaniem dowodził Koleński. Długosz nie podaje liczebności sił rycersko-chłopskich. Pisze tylko, że była to gromada zebranego chłopstwa. Prawdopodobnie składał się on z kilkuset zbrojnych.[potrzebny przypis]
Dąbki
Według Jana Długosza siły zakonne zostały doścignięte niedaleko Nakła, nad rzeką Wierzą, na polach wsi Dąbki w czwartek 13 września 1431. Wedle kronikarza chłopi odśpiewawszy Bogurodzicę uderzyli na zaskoczonego wroga i urządzili rzeź w nieprzyjacielskim wojsku. Gdy przednia straż sił inflancko-krzyżackich została rozbita, to wszyscy napastnicy mieli rzucić się do ucieczki, porzuciwszy swój obóz (wozy ze zdobyczą). Chłopi rozpoczęli pościg zabijając wielu agresorów. Długosz utrzymuje, że przeciwnik został całkowicie pobity i tylko zaledwie garstka najeźdźców uszła z życiem.
Wedle współczesnego historyka Mariana Biskupa, Długosz po części mija się z prawdą. Jego zdaniem chłopi nie zetknęli się ze wszystkimi oddziałami najeźdźców, które były częściowo rozproszone w poszukiwaniu zdobyczy, a jedynie z czołowymi zastępami i ich głównodowodzącymi. Uważa, że ułatwiło to piechocie chłopskiej atak na konne głównie siły przeciwnika, który pod naciskiem pospólstwa począł uciekać pociągając za sobą zastępy piechoty oraz porzucając wozy (tj. wagenburg). W ręce polskie wpadły 4 chorągwie inflanckie z chorągwią mistrza inflanckiego na czele. Poległ jeden z głównych dowódców – komtur tucholski Hohenkirchem, którego zwłoki obdarte ze zbroi i szat leżały na polu walki. Padł także komtur mitawski. Natomiast głównodowodzący marszałek inflancki Nesselrode wraz z komturem goldyńskim i wójtem grobińskim oraz komturem domowym człuchowskim dostali się do niewoli i wraz z innymi znaczniejszymi jeńcami (łącznie ok. 50) przewiezieni do Poznania. Dowódca sił polskich Dobrogost Koleński zabrał do niewoli grupę pomorskich uczestników (z Tucholi, Człuchowa, Chojnic) i osadził ich w więzieniu w swojej wsi Prusy, żądając okupu za ich uwolnienie. Liczba poległych i potopionych w mokradłach nie jest bliżej znana. Sporo było rannych, którzy wraz z innymi zbiegami uszli z pola bitwy, szukając ratunku w różnych kierunkach i przedzierając się do Tucholi czy Debrzna, 16 września dotarło tam aż 150 rannych uciekinierów. Sukces dąbkowski uczczono w Krakowie biciem w dzwony i iluminacją. W katedrze na Wawelu zawieszono obok chorągwi krzyżackich spod Grunwaldu 4 zdobyte chorągwie inflanckie. Do Krakowa przywieziono też jeńców inflanckich i pruskich z Poznania.